Rok 2018 i wiosna 2019, czyli „pierwsza jaskółka” stabilizacji „Fort Knox”

Zima 2016-17 mocno uderzyła w pasieki członków „Fort Knox” i spowodowała olbrzymie straty – o tym pisaliśmy już w poprzednim tekście (Ciężkie chwile „Fortu Knox” czyli niemiłe dobrego początki). A straty te były znaczne nie tylko w samej puli Projektu, ale i całych pasiekach. Po tej tak złej zimowli wiele osób zdecydowało, że nie pozostawi już całej pasieki bez leczenia. Niektórzy zaczęli się bowiem obawiać kolejnych tak wielkich strat i potrzeby ciągłej, corocznej odbudowy ze zgliszcz. Rok 2017 przyniósł jednak nadzieję, że dzięki bliskiej współpracy możemy wydźwignąć się nawet z największych kryzysów. Pamiętać też trzeba, że każde kolejne wąskie gardło ewolucyjne, z którego wychodzą żywe rodziny, jak uważamy i jak wierzymy, przybliża nas wszystkich do trwałego sukcesu naszej selekcji. Do tego trzeba być jednak wytrwałym i patrzeć z podniesionym czołem w nadchodzącą przyszłość. Wytrwaliśmy więc we współpracy w „Fort Knox” i liczymy, że udało nam się przebrnąć przez najtrudniejszy okres. Czy mamy rację? To pokaże przyszłość.

Do zimy 2017-2018 zostało przygotowanych 21 rodzin, spośród 23, które do tamtego momentu zostały zgłoszone do puli Projektu. Dwie rodziny bowiem, które osypały się w ciągu roku 2017, nie mogły być uzupełnione w puli jeszcze w tamtym sezonie. Byliśmy jednak zadowoleni z takiego wyniku i nastawieni optymistycznie. Projekt nie tylko powiększył się o kilka zgłoszonych dodatkowo rodzin, ale też rodziny w naszych pasiekach wywodziły z „genetyki”, która pokazała już, że potrafi przejść przez trudy selekcji i poradzić sobie z istniejącymi presjami. Wiosna 2018 roku, jak każda wiosna zresztą, przyniosła pewne straty w Projekcie. W przeciwieństwie do większości pszczelarzy nie mamy oczekiwań, że nasze pszczoły będą nieśmiertelne i nie spodziewamy się stuprocentowej przeżywalności. Wiemy, że budowa równowagi w przyrodzie opiera się na wzlotach i upadkach. Organizmy nieprzystosowane umierają i zwalniają nisze biologiczne dla tych, które radzą sobie z bieżącym środowiskiem i istniejącymi presjami. Tak było zawsze od powstania życia na Ziemi.

Straty zimy 2017-2018 nie były małe, ale jednak, mając doświadczenia z poprzedniego, wyjątkowo złego sezonu, patrzyliśmy na naszą projektową rzeczywistość z dużym optymizmem. Sezon 2018 rozpoczął się od nawrotu ostrej zimy w lutym. To akurat nie jest niczym dziwnym. Nietypowe było raczej ciepło na przełomie stycznia i lutego, które pozwoliło pszczołom na obloty, a niektórym rodzinom wręcz wówczas „puściły hamulce” i nieopacznie zaczęły swój wiosenny rozwój (a przynajmniej było tak na mojej pasiece). Od połowy marca przyszło słońce i nastało wyjątkowe, jak na tą porę roku, ciepło. Rozpoczęła się piękna, słoneczna i stabilna wiosna. Dzięki temu te pszczoły, które przetrwały nawrót mrozów, mogły rozwijać się całkowicie bez przeszkód.

Do szczytu sezonu 2018 roku przeżyło 10 rodzin z Projektu. Choć musieliśmy odbudować z nich aż 13 rodzin, to jednak potencjał Projektu zaczął się umacniać. Dodatkowo rok 2018 pokazał coś, na co czekaliśmy od dawna i na co liczyliśmy. Rodziny, które wywodziły się w prostej linii z pszczół nieleczonych od 2015 roku, zaczęły wyglądać zdecydowanie lepiej niż w latach poprzednich. Okazało się, że pszczoły pozbawione kuracji przeciwko warrozie mogą odzyskać wigor i błyskawicznie się rozwijać, a także zapewnić sobie samodzielnie pokarm przez większą część sezonu. Potwierdziły się więc słowa Kirka Webstera, jednego z pionierów pszczelarstwa, w którym nie stosuje się kuracji przeciwko chorobom pszczół. Otóż pszczelarz ten zauważył, że po kilku sezonach od ostatniej kuracji pszczoły zaczynają się rozwijać zupełnie inaczej, niż wówczas, gdy dopiero muszą nauczyć się radzić sobie z własnymi problemami. Wraca wigor, zdrowie, a to pozytywnie wpływa także na tempo rozwoju i wyniki gospodarki pasiecznej. To właśnie niektórzy z nas zauważyli w roku 2018 w swoich pasiekach i po raz kolejny zaczęło nas to napawać optymizmem. Wcale nie oznacza to, że od tego momentu pszczoły będą „nieśmiertelne”. Niestety, jak każdy organizm żywy, tak i one podlegają zasadom przyrody, a więc i zasadom doboru naturalnego. Zawsze będą więc umierać – zresztą również wtedy, gdy będziemy je leczyć, co pokazują rozliczne przykłady. Jeżeli natomiast zaakceptujemy ten proces i włączymy go do naszej pasiecznej praktyki, możemy liczyć na to, że w efekcie uzyskamy rodziny, które będą w stanie samodzielnie radzić sobie z własnymi problemami. Mamy też świadomość, że wielu pszczelarzy nawet po sześciu czy siedmiu latach selekcji, kiedy, jak by się wydawało, przeszli już przez najgorsze, ponosili bardzo duże straty. Nasze pasieki, niezależnie od zdolności pszczół do radzenia sobie z dręczem pszczelim, nie będą przecież nigdy odporne na wytrucia, czy jakieś wyjątkowo niekorzystne lokalnie czynniki środowiskowe, które doprowadzają do lokalnych pogromów. Dlatego „Fort Knox” powinien się cały czas rozwijać, a pszczoły nieleczone powinny być przekazywane między jak najszerszą grupą uczestników. Dzięki temu wszystkie nasze pasieki stają się odporne na czynniki lokalne czy regionalne. Rozproszenie członków Projektu po dużym obszarze kraju, choć jest czynnikiem negatywnym w selekcji na ulokalnienie naszych pszczół, to jest także swoistym zabezpieczeniem całego naszego wspólnego wysiłku.

Podsumowując, bardzo dobry rozwój pszczół wiosną i wczesnym latem 2018 roku, nie tylko spowodował, że udało nam się bez większych problemów uzupełnić straty, ale także pozwolił na wykonanie kilku dodatkowych rodzin, które zostały przekazane nowym członkom.

Dotychczasowe doświadczenia znów pchnęły nas w kierunku przemyślenia pewnych zasad współpracy. Otóż we wcześniejszej praktyce wciąż nie udało nam się jednoznacznie rozwiązać problemu przyłączania nowych członków do Projektu, tak, aby służyło to postępowi selekcji, samej współpracy i każdemu z uczestników z osobna. Z jednej strony mieliśmy pełną świadomość, że Projekt musi się rozwijać i przyjmować nowe osoby, żeby stać się coraz stabilniejszy, a z drugiej wciąż czuliśmy, że przyjmowanie do „Fort Knox” rodzin pszczelich, które nie przeszły jeszcze przez sito selekcyjne, stanowi o ciągłym zagrożeniu braku postępu w selekcji. Wcześniej więc uznawaliśmy, że lepszym rozwiązaniem byłoby zaopatrzenie się w pszczoły od nas, aby włączyć je do wspólnej puli. Odnieśliśmy wrażenie, że to jednak powstrzymywało niektóre osoby od wstąpienia do Projektu. Miały bowiem swoje pszczoły na swoich pasiekach i nie w smak im było prosić w takiej sytuacji o nasze. W tej sytuacji powstała więc koncepcja podzielenia Projektu na „rdzeń” i „otulinę”. „Rdzeń” projektu stanowią pszczoły, które z sukcesem przeszły już przez ewolucyjne wąskie gardło. Uznaliśmy, że są to pszczoły, które przetrwały minimum dwa lata bez leczenia. Jak wynika bowiem z różnych modeli, tak długo trwa w standardowej rodzinie pszczelej rozwój populacji roztoczy do liczby, która z praktyczną pewnością doprowadzi do śmierci pszczół. „Otulinę” Projektu stanowią natomiast wszystkie rodziny, które są świeżo wprowadzone do „Fort Knox”. Obydwie te grupy stanowią całość puli Projektu, ale też na pewno są to dwie grupy, które jak się wydaje, mają zupełnie odmienny potencjał. Rolą koordynatora jest podejmowanie takich decyzji w Projekcie, aby „rdzeń” maksymalnie się rozszerzał i rozrastał. Oznacza to z jednej strony, że w pierwszym okresie osoby, które posiadają rodziny z „rdzenia” będą musiały wziąć na siebie większy ciężar uzupełnienia strat z całości puli. Z drugiej strony, gdy patrzymy na Projekt długofalowo, dzięki temu „rdzeń” będzie bardzo szybko się rozrastał i w krótkim czasie inni będą mogli przejąć znaczącą część obowiązków w uzupełnieniu strat, a tym samym liczba „dawców” w projekcie powinna rosnąć coraz szybciej. Wydaje nam się, że dzięki takiemu rozwiązaniu nowi członkowie będą zgłaszać się chętniej do współpracy.

Rok 2018 przyniósł także bardzo duże możliwości promocji naszego Projektu poza granicami Polski. Wiosną uczestniczyłem bowiem, jako reprezentant „Fort Knox”, w Konferencji pszczelarstwa bez leczenia w Neusiedl am See w Austrii, która odbyła się w dniach 7 – 8 kwietnia 2018 roku ("Musimy być bardziej jak pszczoły” – czyli raport z konferencji w całości poświęconej pszczelarstwu bez zwalczania warrozy.). Natomiast w dniach 31 sierpnia – 2 września 2018 roku, brałem udział w Konferencji „Ucząc się od Pszczół” w Doorn w Holandii ("Ucząc się od Pszczół" - relacja z konferencji w Holandii: część 1, część 2, część 3, część 4). Występując jako prelegent w czasie obydwu tych wydarzeń, przybliżyłem publiczności naszą lokalną współpracę. Projekt spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem i dużym zainteresowaniem uczestników zarówno konferencji w Austrii jak i w Holandii. Bardzo pozytywnie przyjęto ideę takiego rodzaju współpracy amatorów i początkujących pszczelarzy w selekcji pszczół i udzielaniu sobie wzajemnych gwarancji. Konferencje pokazały też olbrzymi potencjał drzemiący w Fort Knox i możliwość rozrostu Projektu na nowe środowiska nie tylko w Polsce, ale i poza granicami naszego kraju.

W 2018 roku do Projektu wstąpili nowi członkowie, którzy wnieśli do puli nowe rodziny „Fort Knox”. Ostatecznie jedenastu członków Projektu przygotowało do zimy 2018/19 aż 42 rodziny, z których 28 stanowiło „rdzeń”, a 14 wchodziło w skład „otuliny”. Na naszą obecną wiedzę (przełom marca i kwietnia 2019 roku) zimę przetrwało 16 rodzin z „rdzenia” oraz 5 rodzin z „otuliny”. Łącznie, z naszej „wspólnej” pasieki Projektu, do chwili obecnej przeżyło więc 21 rodzin i taka sama liczba nie przetrwała ostatniej zimy (w tym 9 z „otuliny” oraz 12 z „rdzenia”). Statystyki znów nie wyglądają więc najgorzej, zwłaszcza, że przynajmniej część rodzin, do których udało się zaglądnąć w marcu 2019 roku, wygląda bardzo dobrze i wszystko wskazuje na to, że uda się bez większych problemów odbudować stan z poprzedniego roku.

Ostatnie lato, jesień i zima przyniosły też u członków Projektu różne refleksje i przemyślenia. Projekt pokazał potencjał, aby rozrastać się na nowe środowiska. Część członków uznała więc, że czas wydzielić go poza dotychczasową formułę i nadać „Fort Knox” status projektu niezależnego. Na zjeździe Stowarzyszenia Pszczelarstwa Naturalnego „Wolne Pszczoły” podjęliśmy więc uchwałę o wydzieleniu Projektu i przekazaniu całej marki i wypracowanego dorobku wszystkim członkom „Fort Knox”. Była to decyzja kontrowersyjna i nie wszystkim się spodobała. W efekcie z Projektu wystąpiło dwóch członków zmniejszając pulę o 6 rodzin. Przyjęliśmy tą informację ze smutkiem, ale liczymy wszyscy, że jest to tylko chwilowy i niewielki krok wstecz.

Nadszedł czas na nowy etap życia „Fort Knox”. Mam nadzieję, że przyniesie on rozwój idei współpracy, którą uda nam się zaszczepić nie tylko w Polsce, ale i poza granicami. Niewątpliwie dotychczasowe doświadczenia pokazują, że Projekt jest wyjątkowy i to nie tylko w skali naszego kraju.

Bartłomiej Maleta / Bractwo Pszczele
04/2019